Nie wyszło mi jakoś źle, specjalnie trochę odbiegłam od oryginalnego wzoru i zrobiłam bardziej ''trójkątnego'' lisa.
Pracę wykonałam głównie 19 lipca, więc już trochę czasu minęło...
Lisek jest bardzo cienki, jako zakładka do książki, więc gdy wypadł mi z rąk i zmierzał ku podłodze, pomyślałam, że już po nim, zaraz popęka na kawałki. Jednak gdy już upadł i podniosłam go z podłogi ze zdziwieniem stwierdziłam, że nic mu się nie stało.
Gdy już utwardziłam pracę, zauważyłam, że biała część ogona jest brudna, trochę pomarańczowa. Nie zauważyłam tego wcześniej, pewnie przez brak prądu spowodowany ogromną burzą. Takiej dawno nie było. Na następny dzień na dworze leżały kawałki dachówki... nie mówiąc już o połamanych i poprzewracanych drzewach. W każdym razie postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić, bo cały czas mi to przeszkadzało. Tak więc skalpelem ''odcięłam'' brudne części i zrobiłam na nowo fakturę futra i muszę powiedzieć, że praca w utwardzonej modelinie nie jest taka trudna, masa nie jest jakoś szczególnie twarda.
Szczerze nie mam pojęcia co stało się z tym okiem i dlaczego tego nie poprawiłam...